Skip to content Skip to footer

Tabletki czy terapia? Nieustanny spór o depresję…

Lubię wchodzić na fora i grupy wspierające osoby w depresji. Nie tylko dlatego, że ciekawi mnie sposób myślenia, opinie, sposoby wsparcia ale zwyczajnie cieszy mnie każda przesłanka, że ludzie chcą się wspierać. Czasem jednak zapominam, który mamy rok. Dzieje się tak za sprawą szerzonych jeszcze herezji o tym, że depresja to nie jest choroba, że wymyślił ją zapewne ktoś, komu nie chciało się pracować. Czuję się jakbym cofnęła się do epoki kamienia łupanego. Niektórzy mówią, że przecież to biochemia mózgu i „tylko leki koleżanko i kolego, tylko leki mogą pomóc”, inni, że to sposób na życie, błędy w myśleniu, wyuczona bezradność. A prawda jest taka, że modeli, które wyjaśniają depresję jest sporo i zawsze musimy spojrzeć indywidualnie na problem jednostki…

„Weź się w garść”, „zrób coś ze swoim życiem”, „ogarnij się”, „przecież masz dwie ręce i dwie nogi”… „Inni mają gorzej”, „weź się za robotę”, „masz cudowne życie” i moje ulubione: „będzie dobrze”. Tego akurat nie wiemy. Na szczęście zamiast wróżyć możemy zastanowić się jak realnie pomóc osobie, która ma problem. Jednak o tym za chwilę.

Te stwierdzenia przewijały się w opowieściach moich Klientów, znajomych, przyjaciół a nawet przechodniów mijanych na ulicy. Niestety Ci pierwsi byli najbardziej poszkodowani- słyszeli to często od swoich najbliższych. Najpewniejszych im osób, które, być może czasem nieświadomie, innym razem z pełną premedytacją, ranili tymi słowami bardzo mocno- o ile osoba w depresji miała jeszcze siłę czuć ten ból.

Często też słyszałam od osób cierpiących na depresję, że wcześniej z ich ust też padały takie sformułowania. Nie mieli pojęcia, że sami mogą znaleźć się w takim stanie. A jednak. Jest wiele modeli i podejść naukowych wyjaśniających genezę depresji. Jedne czynniki sprawiają, że jesteśmy bardziej podatni, inne mniej. Czasem to kwestia trudnych doświadczeń życiowych, sztywnego systemu przekonań, w które tak mocno wierzymy, że nie jesteśmy w stanie spojrzeć na coś z boku. Stres też powoduje depresję, a depresja może powodować stres. Nie bez znaczenia jest też tło rodzinne, płeć, wiek, zaburzenia lękowe, osobowość, relacje z innymi ale też relacje z samym sobą.

Próbujemy czasem „zaleczyć” smutki alkoholem, uzależniamy się. To może powodować depresję ale depresja może też powodować uzależnienie. Czasem choroba nas dopadnie na skutek rozstania z ukochaną osobą (potocznie depresja socjotropiczna), czasem na skutek osobistej porażki, np. utraty pracy (potocznie depresja autonomiczna). Diagnoza nie jest łatwa, mamy wiele rodzajów zaburzeń nastroju. Wspólną prawdą jest to, że każdy z nas może zupełnie nieoczekiwanie zachorować. Na raka czy inne okropności. W to nam uwierzyć łatwiej. Powiedzmy to jednak otwarcie- na depresję też może zachorować każdy, choćby był nie wiadomo jakim chojrakiem. Każdemu z nas może zawalić się świat.

Na szczęście mamy psychologię, psychoterapię i mamy specjalistów.

Czego nie mamy? Otwartości. Oczywiście nie zawsze i nie wszyscy.

Mamy też psychiatrię, czyli leki. Zazwyczaj działają poprzez zwiększenie poziomu serotoniny dostępnej dla komórek nerwowych w mózgu. Jednak badania pokazują, że temat nie jest tak prosty i nie wystarczy pudełko tabletek (choć czasem jest niezbędne, żeby ruszyć z pracą behawioralną oraz poznawczą). Jeśli nie chcemy dopuścić do nawrotów depresji, będziemy potrzebować solidnej i regularnej psychoterapii.

Przytoczę zwrotkę jednej z piosenek zespołu Luxtorpeda, zatytułowanej: „Serotonina”. Warto posłuchać i warto zrozumieć, że tabletki nie zrobią za nas porządku z naszymi własnymi schematami…

„Chemiczna piękność Ciebie nie zastąpi,

odchodząc obcasem wdeptałaś mnie w chodnik.

Jestem chory, smutny i samotny,

boli mnie i chyba się pogorszy.

Biorę leki nadzienne i leki nasenne,

już zawsze tak będzie? No to beznadziejnie.

Na śniadanie zapijam klina,

gdzie jest moja serotonina?” (…)

Model biologiczny zakłada, że źródło depresji leży w układzie nerwowym i najprościej ujmując całą odpowiedzialność zrzuca na serotoninę. Jest to jeden z neuroprzekaźników, odpowiedzialny za przekazywanie informacji z jednego neuronu do drugiego. Spadek poziomu serotoniny może powodować pogorszenie nastroju, problemy ze snem a także zwiększenie podatności na ból. Potocznie jest nazywana hormonem szczęścia, jednak tak jak wspominałam, nie wystarczy tabletka ani dieta bogata w tryptofan – aminokwas, który bezpośrednio w mózgu zostaje przekształcony w serotoninę.

Jak pomaga psychoterapia

Co w takim razie da nam terapia?

  • Po pierwsze psychoedukację. Wroga trzeba dobrze poznać, dlatego będzie ona polegała na zrozumieniu choroby.
  • Kolejnym krokiem będzie identyfikacja dezadaptacyjnych, depresjogennych schematów myślenia oraz działania. A każdy z nas je ma. Ciekawym przykładem jest na przykład mechanizm wyuczonej bezradności. Badacze Seligman i Maier (1967) skonstruowali eksperyment z udziałem psów. Były one umieszczone w boksie tak, by nie udało się uniknąć porażenia prądem. Po kilkunastu nieskutecznych próbach uniknięcia bólu zwierzaki biernie leżały podłodze i znosiły cierpienie. Ich zachowanie i próby ucieczki nie przynosiły skutku. Zostały pozbawione kontroli. Okazało się też, że psy nie podejmowały prób odzyskania tej kontroli nawet, gdy przeniesiono je do boksu, z którego mogły bez problemu uciec, przeskakując barierkę. Nawet jeśli rozczarowanego, smutnego psa siłą przeciągnięto przez przeszkodę by pokazać, że druga część jest bezpieczna, psy nie były w stanie same powtórzyć tego zachowania. To smutne a ja nie jestem fanką eksperymentów prowadzonych na zwierzętach. Nie jestem jednak też fanką patrzenia, jak człowiek sam, zapętlony w pewne nieuświadomione procesy czuje się jak taki pies w klatce, z której nie ma ucieczki lub po prostu nie jest tak oczywista. Znałam przykład osoby, która przez 6 miesięcy nie mogła znaleźć pracy. Wysyłała CV dosłownie wszędzie, próbowała różnych metod i bardzo aktywnymi metodami działała w celu znalezienia zatrudnienia. I nic. Podobnie jak w eksperymencie ze zwierzętami- nauczyła się, że jej zachowanie nie przynosi skutku, więc jest bez sensu. Do jej drzwi zapukała depresja.
  • Następnym etapem będzie zrozumienie w jaki sposób nasze myśli oraz przekonania wpływają na stan emocjonalny. Weryfikacja tego jak interpretujemy okoliczności zewnętrze oraz jakie znaczenie nadajemy napotkanym sytuacjom. Uczymy się także radzenia sobie z emocjami, wahaniem nastroju, rozpoznawania tych stanów oraz wpływania na nie w realny sposób. To wymaga ogromnej otwartości i akceptacji naszych zniekształceń, czasem walki z nimi.  Bycie w depresji to jak bycie pod ścianą. To tak, jakbyśmy patrzyli szeroko zamkniętymi oczami, które patrzą a nic nie widzą. Nie potrafią dojrzeć rozwiązania a na pierwszy rzut przebijają się negatywne myśli o sobie, teraźniejszości i przyszłości. Jest to tak zwana Depresyjna Triada Becka i w terapii uczymy się, jak wyjść z tego zaślepienia. Szukamy rozwiązań i krok po kroku odbudowujemy życie, jakie Klient chciałby przeżyć. Odzyskujemy nasz obiektywny wzrok i potem uczymy się jak zapobiegać nawrotom.

 

 

Jak zatem pomóc osobie bliskiej w depresji?

Zacznę od tego, czego robić nie wolno.

  • Pierwsza i złota zasada brzmi: nie doradzajmy. Nie przepowiadajmy też przyszłości. Nie wiemy, co przyniesie życie. Najgorzej jest też, kiedy próbujemy przekonać chorego, że problem nie istnieje i powtarzamy w kółko: „weź się w garść”. Osoba, która cierpi na depresję, w całej swojej bezsilności i bezradności a także uczuciu pustki, nieustającego smutku, braku motywacji i utraty przeżywania radości z czegokolwiek nie jest w stanie po prostu wziąć się w garść, a kiedy to mówimy, dajemy wyraźny sygnał, że nie mamy pojęcia co przeżywa.
  • Nie bawmy się też w psychologów. Nie ma takiej możliwości aby prowadzić skutecznie psychoterapię osoby bliskiej, nawet jeśli faktycznie jest się terapeutą. Możemy oczywiście nauczyć się rozpoznawania objawów zaburzenia, a odpowiednio wyedukowani, możemy zwracać uwagę osoby chorej na jej negatywne schematy w myśleniu. Jednak warto zadbać też o siebie. Nie jesteśmy przygotowani do tego, żeby brać na siebie cały ciężar cierpień bliskiej nam osoby. Lepiej jest poszukać profesjonalnej pomocy i spróbować nakłonić chorego do kontaktu z psychologiem/psychoterapeutą czy lekarzem psychiatrą. Do tego ostatniego nie potrzebujemy skierowania.
  • Wsparcie rodzinne to bardzo ważna kwestia. W leczeniu depresji często bierze udział cała rodzina, jednak lekarz lub psycholog muszą przy tym czuwać. Nie od dziś wiadomo, że lepiej jest walczyć z kimś niż w pojedynkę. Według Światowej Organizacji Zdrowia depresja to choroba, która nie tylko znacząco wpływa na chorego ale też na jego bliskich. Oni też mogą potrzebować rozmowy i wsparcia terapeuty.
  • Nie warto też zmuszać chorego do podejmowania aktywności. Można oczywiście spróbować zaplanować jakieś wspólne działanie ale nic na siłę. Wszelkie rady, porady, sugestie i próby przymuszenia mogą przynieść efekt odwrotny.
  • Ważne jest by po prostu być. Wysłuchać. Tak zwyczajnie, po ludzku… A jednak niezwyczajnie, bo bez oceniania.

Zostaw komentarz

0.0/5