Znasz ten temat? Być może słyszałeś to wiele razy. A może wciąż to sobie powtarzasz? Co czujesz czytając te słowa? Wyobrażam sobie, że niektórym są zupełnie obojętne, inni mogą mieć dreszcze na ciele (na przykład ja), ktoś może poczuł złość, u kogoś innego pojawił się lęk. A może jakieś uznanie bo tyle mówi się teraz o stawianiu granic naszym pociechom, o zdrowej konsekwencji. Opcji jest sporo. Owszem, każde dziecko ma realną potrzebę granic. W końcu kto chciałby wychować narcyza? Ok, zgodzę się. Do czasu. Ale teraz stop.
Opowiem Wam o Julce. Scena jakich było mnóstwo a to jedna z nich. Imieniny jakiejś ciotki. Rodzina, różne dzieci, parę osób. Dorośli przez duże „D” dyskutują przy stole a Julka chciałaby poprosić o sok. Ma jakieś 6-7 lat więc umie mówić, zna swoje potrzeby. (No, powiedzmy, te podstawowe). Ciągnie tatę za rękaw, no ale tak grzecznie, po cichutku. Nie można mu przeszkadzać przecież. Czeka. Zna swoje miejsce. Nie raz przy stole się jej oberwało: „Nie marudź gówniaro, nie widzisz, że dorośli rozmawiają”. „Nie przeszkadzaj”. „Zajmij się czymś, idź się pobaw”. Niby nic się nie dzieje, nie ma żadnej patologii w sumie. A ta mała stoi i czeka… Jest posłuszna. Jakie grzeczne dziecko mówią. Chwila uznania dla rodziców przez duże „R”. Mija 20 lat.
Czy tylko mnie nie dziwi fakt, że Julia zaspokaja wszystkie potrzeby innych? I nie chodzi mi o to, że jest kulturalna i szanuje ludzi. O nie. Trzeba to rozróżnić. W pracy robi robotę za innych nie wyrabiając się ze swoją. Studia skończyła, czemu nie. Szkoda tylko, że kilka razy oberwała za ściąganie mimo, że uczyła się do egzaminu. Koleżanka obok zawracała jej głowę zagadując i obie wylatywały za drzwi. Nie mogła jej powiedzieć: „ej, spadaj! Nie widzisz, że mam przez ciebie kłopoty”. Nie. Nie wywalczyła też nigdy super oceny. Ona nie prosiła o wyższy stopień. Zgadzała się z tym, co jej dawali. Była tak posłuszna, że nie była w stanie zjeść kanapki na wykładzie gdy była bardzo głodna. Prawie zasłabła wtedy.
Ta dziewczyna nie jest w stanie walczyć o swoje. Nie wdaje się w dyskusje. Spuszcza głowę. Nikomu nie wchodzi w drogę. Nie umie się obronić, nie wie, co to jest cięta riposta. A kiedy już coś się dzieje, zawsze po kilku godzinach przyjdzie jej do głowy myśl o tym, jak mogła się obronić. Za późno. Jest pracowita, a jakże. Szkoda tylko, że nie potrafi docenić siebie i swoich sukcesów. Myślicie, że szef w korpo za nią to zrobi? Hahahahaha, ale się uśmiałam. Nawet nie chce mi się pisać, jakie ma relacje z facetem. Myślicie, że ją docenia? Za te obiadki, dźwiganie siat z zakupami i lunchboxy, które robi mu do pracy? Znajomych i przyjaciół ma sporo. Zawsze pomoże…
A ona? Czy ona czegoś potrzebuje? Jasne, że tak! Tylko ona w głowie mówi sobie: „nie przeszkadzaj”, „nie marudź gówniaro”. Na szczęście można to odkręcić. Powoli i cierpliwie ale da się. Pierwszym krokiem jest świadomość tego, ze nie są to jej słowa. Ona w to uwierzyła, tak jej ktoś powiedział. A może warto byłoby się pokłócić w tej swojej głowie, spojrzeć na siebie czasem jak na najlepszą kumpelę? Potraktować jak przyjaciela, trochę się polubić… Po drodze pewnie były jeszcze inne czynniki, które wpłynęły na to, że jest jaka jest. Pewnie temperament, może lękowa matka. Tylko po co dochodzić? Rodzice przez duże „R” pewnie wychowywali nas tak jak umieli. Nie ma sensu ich teraz obwiniać, rozliczać za każde zdanie. Warto pewnie też im trochę odpuścić.
Julka jeszcze może wyjść na ludzi pod warunkiem, że zda sobie sprawę, że nie są to jej słowa. Ona niesie te wyrazy każdego dnia jak 20 kilogramowy plecak pod górę. A one są podstępne, pojawiają się automatycznie. W wyniku całego tego bajzlu dziewczyna tłumi swoje emocje. Nie umie się złościć. Wkurzyć. Czasem płacze w wannie, kiedy nikt nie widzi! Czuje się nie fair. W wielu sytuacjach i konfrontacjach z innymi po prostu się wycofuje. Z lęku. A zrzuć to dziewczyno! Szkoda kręgosłupa! Tylko jak?
Spokojnie. Julka niebawem nabierze do siebie szacunku. Być może w końcu złość zapuka silniej lub stanie się coś co sprawi, że zacznie czytać o tym z czym się zmaga. Może w końcu wyżali się którejś przyjaciółce. Odpuści sobie. Sprawi sobie jakąś przyjemność? Może pomoże jej psycholog. Zacznie ćwiczyć asertywność. Z nią się nie rodzimy i można się jej nauczyć. Tak samo jak Julia nauczy się prosić. Mówić nie. Wyrażać swoje potrzeby. Musi zacząć czuć złość, dopuścić ją do siebie. Otóż ma prawo dziewczyna się wkurzyć! Jakie to ludzkie… Jedno jest pewne- dorosła Julia musi zadbać o tę małą co tam stała przy tym stole całą wieczność. Będzie mogła powoli przeciwstawiać się swoim myślom. Jakże żmudny i długotrwały był proces wpajania dziecku, że nie jest ważne… Taki też będzie proces rezygnowania z tego toku rozumowania, które robi kuku a paradoksalnie jest bezpieczne, bo znane od pieluchy.