Skip to content Skip to footer

Zrozumieć i ujarzmić stres.

Pamiętam jak dziś, choć minęło już parę lat, gdy na wykładzie pewna Pani profesor zażartowała: „”Kto z Państwa wie, jakie jest pierwsze prawo psychologii różnic indywidualnych? Otóż ludzie są RÓŻNE”. Dokładnie tak. Ludzie różnią się pod względem każdej cechy psychicznej i fizycznej, dlatego fakt, że Grażynę stresuje psująca się pralka, która nie dopiera jak trzeba, może zupełnie nie wzruszać Janusza, którego z równowagi wyprowadzają dzień w dzień kierowcy na drodze. Oczywiście przykłady, które tutaj podaję mogą wydawać się bzdurne, jednak musimy pamiętać, że niewielki stres dawkowany regularnie, może z czasem zdziałać tyle szkód, co jedno traumatyczne zdarzenie. Dlatego nie warto się licytować, porównywać ani oceniać innych pod kątem tego, czy ich codzienne obawy, nerwówka i napięcia są warte zachodu. Jak to stwierdził kiedyś Woody Allen: „W świecie ludzi tylko subiektywność jest obiektywna”. Jednak do rzeczy.

Zastanawiałam się jak mogłabym zilustrować stres i z czym mi się kojarzy. I doszłam do wniosku, że stres można by przyrównać do wiatru. Nie widzimy go, ale czujemy. I czasem dobrze jest poczuć delikatny powiew wiosennego wiatru, dotlenić się nad morzem czy w lesie, dlatego myślę sobie, że tak samo dobrze jest czuć ten stres, tę „adrenalinę”, która przyjemnie nas pobudza i daje kopa do działania. Jednak wiatr potrafi nieźle nawyczyniać i zmienić się w żywioł, który sieje ogromne spustoszenie. Stresu samego w sobie nie widać, tak jak na pierwszy rzut oka nie widzimy czyjejś psyche. Stres czuć. Odczuwamy jego skutki. Poprzez bóle głowy, zaciskanie i ścieranie zębów, napięcia w ciele, osłabienie układu odpornościowego, choroby z obszaru autoagresji, problemy z układem pokarmowym czy oddechowym- to tylko garść problemów, które przychodzą mi do głowy.

Dlatego warto zidentyfikować swój stres i znaleźć odpowiedni dla siebie sposób, by choć trochę zawalczyć o wyciszenie jego skutków. Bo nie wierzę, że są osoby tak wyluzowane, że niczym się nie stresują. W końcu jest to mechanizm stary jak świat- informuje nas o tym, co się dzieje i motywuje do działania. Dzięki temu nasi przodkowie przetrwali. Człowiek musiał się bać, że wąż może go użreć, musiał obawiać się o pożywienie i walczyć o przeżycie. A to wszystko za sprawą współczulnego układu nerwowego. To on na skutek doświadczanego lęku, złości czy innych nieprzyjemnych emocji, które nasz organizm odbiera jako sygnał o zagrożeniu, krzyczy walcz lub uciekaj. Serce bije coraz szybciej, ciśnienie krwi rośnie. Mózg odebrał  zagrożenie a nadnercza wydzielają adrenalinę, która dostaje się do krwioobiegu. Czujemy się niefajnie, ponieważ adrenalina napędza organizm, krew zostaje skierowana do dużych mięśni, po to by przygotować nas do wspomnianego ataku (walcz) lub ucieczki.. Kiedy już niebezpieczeństwo minie, uruchamia się przywspółczulny układ nerwowy– nasz organizm dostał cynk, że już po kłopocie, więc- w dużym uproszczeniu, możemy się wyluzować i stopniowo wrócić do stanu równowagi. Praca narządów wewnętrznych zostaje podregulowana (na przykład w nocy, kiedy możemy odpocząć, dlatego tak ważna jest prawidłowa higiena snu). Naprawdę idealnie, kiedy obydwa układy pracują w równowadze, jednak to rzadkość, ponieważ często w ciągu dnia spinamy się jednak częściej (ćwicząc tym samym jak mięsień układ współczulny).

Nie mamy czasu na sen, na prawdziwy odpoczynek, relaks, uważność. Nie żyjemy tu i teraz, martwiąc się o to co będzie, lub roztrząsając stare dzieje. Poza tym czasy się troszkę zmieniły i trudno jest tak po prostu walczyć lub uciekać, bo nie uderzymy przecież szefa i nie schowamy się przed ważną prezentacją.

Dobra wiadomość jest taka, że wystarczy chcieć, bo konkretnych sposobów na radzenie sobie ze stresem jest sporo:

  • Możemy postarać się wyćwiczyć nasz układ przywspółczulny, stosując treningi relaksacyjne (Jacobsona, Schulza). To naprawdę super sprawa, kiedy możemy po napinać i po rozluźniać nasze mięśnie i zdać sobie sprawę z różnicy tych napięć. A ćwiczyć możemy w zaciszu własnego domu, regularnie, kilka razy w tygodniu (no dobra, raz też będzie super na początek) lub przed snem, jeśli mamy problemy z zaśnięciem (polecam, usypia dobrze).
  • O zdrowy sen warto zadbać. Odpada ciężka gra, film przed snem czy włączony telewizor na noc. Dobrze byłoby zastosować wyciszające rytuały jak ciepła kąpiel, spokojna muzyka, spacer przed snem, przewietrzenie sypialni.
  • Warto znaleźć czas dla siebie, czas na to, żeby wypocząć i zregenerować siły. Jeśli jesteśmy na spacerze z rodziną to bądźmy na spacerze z rodziną. Nie w pracy czy gdzieś tam. Mam na myśli odłożenie telefonu, odcięcie się od internetu, wiadomości, mediów społecznościowych, bo tam czają się informacje, stresory, które mogą nam niepotrzebnie podnieść ciśnienie. A mieliśmy przecież wypocząć.
  • Ogromną rolę odgrywają również ćwiczenia oddechowe. Głębokie oddychanie przeponowe warto ćwiczyć na przykład 2 razy dziennie po 10 minut, jadąc autobusem czy robiąc zakupy. Pamiętajmy, że działa jeśli stosujemy je zapobiegawczo- nie w trakcie np. ataku paniki, ale to już inny temat. Czasem po dniu pełnym napięć czujemy, że chcielibyśmy się wyżyć fizycznie i to jest jak najbardziej adaptacyjne. Jeśli lubimy, warto pobiegać, poćwiczyć, poszaleć z dzieckiem, pojeździć na rowerze, wysprzątać mieszkanie, potańczyć, pośpiewać czy co kto lubi.
  • Dobrze jest też wyrzucić z siebie przykre emocje poprzez rozmowę z kimś bliskim czy z terapeutą. Choć czasem zastanawiamy się- po co drążyć temat, to warto to robić. Jeśli choćby kilka razy opowiemy o jakimś stresującym zdarzeniu, nasz układ nerwowy przyzwyczaja się do tych wspomnień i cóż, przestają one być w jakiś sposób atrakcyjne i nie wywołują już wielkich emocji (to zjawisko nosi nazwę habituacji- przyzwyczajenia się do bodźca). A o samej wartości dobrych, przyjacielskich relacji nawet nie wspomnę… Jeśli jednak nie chcemy bądź nie jesteśmy gotowi mówić, zawsze możemy przelać nasze emocje na papier a potem odczytać kilka razy powstały tekst.

Na koniec dodam, że warto poddać refleksji swoje myślenie. To oczywiście my nadajemy znaczenie zaistniałym sytuacjom i to od nas zależy co nas trapi, irytuje, napina. Każdy z nas dokonuje pewnych zniekształceń, bo tak jest prościej. Każdy z nas ma swoją przeszłość, bagaż oraz doświadczenia, które sprawiają, że stresują nas konkretne sytuacje. Warto je wyłapać a psychoterapia dysponuje takimi narzędziami, które pomagają dotrzeć do tego w jaki sposób odbieramy rzeczywistość oraz co możemy z tym zrobić.

 

 

 

Zostaw komentarz

0.0/5